Drobne przyjemności
W komedii romantycznej „Wyznania zakupoholiczki”, nakręconej w oparciu o bestsellerową powieść Sophie Kinselli, główna bohaterka – Rebecca, jak sam tytuł wskazuje, jest uzależniona od zakupów. Nigdy nie ma dość, chce wyglądać modnie, a że moda się zmienia, kompletowanie garderoby zdaje się nie mieć końca. Rebecca nie myśli racjonalnie, nie przewiduje konsekwencji swoich decyzji. Tymczasem topnieją oszczędności, rośnie stos niezapłaconych rachunków i niechybnie zbliża się finansowa katastrofa.
A jednak ta historia kończy się dobrze, Rebecca się opamięta, gdy pozna…odpowiedniego mężczyznę. Nie może być inaczej, skoro mówimy o komedii romantycznej. W nią zawsze wpisany jest happy end. W prawdziwym życiu już tak kolorowo nie jest, mogą się ziścić różne scenariusze, także te najczarniejsze. Zakupoholizm to uzależnienie, które bywa tak silne, tak potrafi zawładnąć psychiką, że czasem konieczna jest pomoc specjalisty.
Ale dość tego czarnowidztwa. To są oczywiście skrajności, bo z drugiej strony trudno zaprzeczyć, że zakupy – nowe ciuszki, buty, torebki, perfumy… - poprawiają nastrój, łagodzą stresy, dowartościowują, przydają blasku szarej codzienności. Dlaczego więc odmawiać sobie takich drobnych przyjemności?
Drobnych – to słowo klucz. Chodzi o to, by mierzyć siły na zamiary, czyli wydatki dopasować do zasobności portfela, Czasy są ciężkie i na razie nie widać światełka w tunelu, tym bardziej więc ważne jest, żeby właśnie w miarę naszych możliwości dodawać życiu odrobinę smaku, sprawiać sobie radość… na przykład nową torebką.
Nie musi być droga, nie musi być wykonana z naturalnej skóry.
Te z materiałów ekologicznych nie dość, że wpisują się w słuszne idee, są tańsze, a szykiem i elegancją tym znacznie droższym wcale nie ustępują. Taka klasyczna torebka francuskiej marki Lulu Castagnette z krótkimi rączkami i długim paskiem jest bardzo ładna, funkcjonalna i niedroga. A jaką frajdę może sprawić potencjalnej właścicielce. W dodatku można ją mieć w wersji czarnej, brązowej lub zielonej. Do wyboru, do koloru.
Albo lakierowana czarna shopperka Laury Biaggi czy torebka listonoszka zwana pszczółką tej samej marki. Albo śliczna ekologiczna torebka polskiej firmy Elizabeth Canard. A co powiecie na lakierowany beżowy plecaczek Massimo Contti lub też – absolutny odlot, czyli chabrową torebkę Salvadore Feretti. To oczywiście tylko kilka przykładów. O gustach, jak wiadomo, się nie dyskutuje, każda fanka toreb wybiera więc według własnych potrzeb i upodobań. Chodzi tylko o to, żeby robiąc codzienne niezbędne sprawunki i wpatrując się w coraz wyższą kwotę na paragonie, nie zapominać mimo wszystko o drobnych przyjemnościach. Jeden taki zakup nawet pesymistce humor poprawi, a zakupoholizmem raczej nie grozi.