Minimalizm na topie
Zarabiać coraz więcej i mieć coraz więcej, zmieniać samochody na coraz nowszy model, z dalekich podróży, relaksacyjnych pobytów w pięciogwiazdkowych hotelach wracać do naszpikowanego elektroniką i wypełnionego antykami domku na wsi, albo apartamentu w centrum miasta, zapełniać szafy i szuflady luksusowymi, markowymi fatałaszkami, pachnieć Chanel nr 5, nosić markowe torebki, zajadać się owocami morza w ekskluzywnych restauracjach…
Można by jeszcze długo wyliczać marzenia i spełnienia wyznawców konsumpcjonizmu. Ta lista w zasadzie nie ma końca, bo - jak twierdzą wnikliwi badacze społecznych dążeń i oczekiwań - pogoń za bogactwem często przeradza się w obsesyjną wręcz chęć posiadania kolejnych dóbr materialnych. Zdeklarowani przeciwnicy takiej postawy grzmią, że konsumpcjonizm to rak, który od lat toczy zachodnie społeczeństwa i jeszcze przerzuca się na te, które do ich poziomu życia aspirują.
Przeciwwagą dla takich zachowań ma być minimalizm, czyli dobrowolne wyrzeczenie się tego, co do osobistego rozwoju oraz czerpania radości i satysfakcji z życia wcale nie jest niezbędne.
Faktem jest, że minimalizm ostatnimi czasy zdobywa coraz więcej przyczółków, zrobił się modny, Tak, modny, co oznacza ni mniej ni więcej tylko świadomą rezygnację z kupowania kolejnych ciuchów, wymiany umeblowania salonu nie dlatego, że stare meble są zniszczone, ale dlatego, że właścicielom po prostu się już znudziły.
Minimalizm zyskuje zwolenników zwłaszcza wśród bogaczy, którzy twierdzą, że dostrzegli zagrożenie, przejęli się zmianami klimatu (wiadomo, im człowiek więcej produkuje, kupuje, spala, tym bardziej niszczy środowisko). I teraz manifestują postawę samoograniczania się.
Oczywiście, minimalizm ma też inne oblicze. Ludzi, którzy ograniczają się nie dlatego, że chcą, ale muszą, bo zwyczajnie nie na wszystko ich stać. Mają inne priorytety, ale – i ta konstatacja dotyczy zwłaszcza kobiet – nie jest też dla nich bez znaczenia prezencja, elegancja, ogólne pierwsze wrażenie. Wcale z tych podnoszących samoocenę sfer naszej codzienności nie trzeba rezygnować, także wtedy, gdy nasze finansowe możliwości są dość ograniczone.
Nawet influencerki tak dziś słuchane i hołubione zwłaszcza przez nastolatki, namawiają do czyszczenia szaf z rzeczy zbędnych i dzielenia się z innymi. Radzą, jak komponować stylizacje, by było pięknie, ale i niedrogo. Np. damskie torebki. Nie musisz mieć ich kilkanaście, wystarczą dwie – jedna na co dzień, druga na specjalne okazje. Trzeba tylko dobrze wybrać, czyli postawić na klasyczny wzór, który nigdy nie wyjdzie z mody. Wybrać dwa różne rozmiary i odpowiedni kolor torebki. Oczywiście, od razu myślimy o czerni, bo pasuje do wszystkiego. I tu wybór jest największy. Czarne torebki, listonoszki, shopperki, kuferki mają w swoich ofertach marki Monnari, NOBO, EGO, Inez Delaure, Massimo Contti czy LuluCastagnette… Ich torebki wyróżnia jeszcze ta zaleta, że najczęściej są uszyte z materiałów ekologicznych (a to dobre dla klimatu) i w niewygórowanej cenie, a to z kolei jest dobre dla naszych portfeli, zwłaszcza w dobie minimalizmu.